Chciałam się przypodobać teściowej i upiekłam pączki na tłusty czwartek, a ona rzuciła nimi o podłogę!

 

Relacja z teściową nigdy nie należała do najłatwiejszych. Nie byłam dla niej „wystarczająco dobra” dla jej syna, a moje gotowanie zawsze było poddawane surowej krytyce. Tłusty czwartek był moim momentem – postanowiłam, że udowodnię jej, że umiem piec lepiej niż ona.

Przez kilka godzin zagniatałam ciasto, smażyłam pączki w idealnej temperaturze, nadziewałam je domową konfiturą i obsypywałam cukrem pudrem. Kiedy wreszcie były gotowe, byłam z siebie dumna. Zabrałam je do teściowej, liczyłam na jej aprobatę.

„To ma być pączek?”

Gdy podałam jej talerz, spojrzała na niego, jakby zobaczyła truciznę. Zmarszczyła brwi i wzięła jednego pączka do ręki. „To ma być pączek?” – rzuciła z pogardą. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, rzuciła nim o podłogę. Potem wzięła kolejnego i zrobiła to samo. Moje piękne, puszyste pączki roztrzaskały się o panele jak kamienie.

Stałam jak wryta. „Co ty robisz?!” – wykrztusiłam. Teściowa spojrzała na mnie z wyższością. „Mój syn jada tylko moje pączki. Nie będziesz go tuczyć jakąś podróbką.”

Mąż nie stanął po mojej stronie

Właśnie w tym momencie do kuchni wszedł mój mąż. Zamiast zareagować na zachowanie swojej matki, podszedł do niej i… rozejrzał się po podłodze. „Mamo, co ty robisz?” – zapytał z lekkim rozbawieniem, jakby to była jakaś błaha sprawa. Teściowa spojrzała na niego czule. „Nie pozwolę, żeby jadłeś te twarde buły, skarbie. Za chwilę zrobię ci moje pączki.”

Mój mąż nie powiedział nic. Nie stanął po mojej stronie. Po prostu podniósł pączka z podłogi, ugryzł kawałek i powiedział: „Nie są złe, ale faktycznie inne niż mamy.”

Wtedy zrozumiałam, że tu nie chodzi o moje pączki. Chodziło o to, że teściowa nigdy nie zaakceptuje mnie jako żony jej syna.

Zemsta, której się nie spodziewała

Nie odezwałam się ani słowem. Zebrałam moją blachę pączków, zabrałam płaszcz i wyszłam. Po drodze oddałam pączki mojej sąsiadce – zachwycała się ich smakiem. Po powrocie do domu spakowałam rzeczy męża i wystawiłam je za drzwi.

Wieczorem zadzwonił zdziwiony. „Co to ma być?” – zapytał. „To, że twoja matka mnie nie szanuje, to jedno, ale ty nawet nie miałeś odwagi się odezwać. Wróć, jak zdecydujesz, kto jest dla ciebie ważniejszy.” – rzuciłam i się rozłączyłam.

Następnego dnia mąż stał pod drzwiami z bukietem kwiatów. „Masz rację. Powinienem był stanąć po twojej stronie. Kocham cię i nie pozwolę, żeby moja matka traktowała cię w ten sposób.” Uwierzyłam mu. Ale czy na pewno się zmieni?

Comments
Loading...
error: Treść zabezpieczona !!