Szwagierka miała mój dom za kurort wypoczynkowy. Nieważne, że dopiero urodziłam, musiałam jej usługiwać, aż do pewnego dnia…
Kiedy wróciłam ze szpitala, byłam wykończona. Poród nie należał do łatwych, ale radość z narodzin mojej córki była nieporównywalna z niczym. Powinna to być chwila spokoju, regeneracji i odnajdywania się w nowej roli matki. Ale wtedy w drzwiach pojawiła się ona. Moja szwagierka, z walizką w jednej ręce i telefonem w drugiej, bez uprzedzenia. Bez pytania. Od razu ruszyła na kanapę.
– Cześć, skarbie! Jak się masz po porodzie? – zapytała, z uśmiechem na twarzy, siadając wygodnie.
Nie zdążyłam nawet odpowiedzieć, bo kontynuowała, rzucając swoje rzeczy na podłogę i rozkładając się na kanapie.
– Mogłabyś zrobić mi herbatę? Oh, i przyniesiesz coś do zjedzenia? Jestem taka zmęczona po podróży – powiedziała, zupełnie jakby to ona właśnie urodziła.
Kiedy cierpliwość pęka
Słuchałam tego, jak opowiadała o swoich zakupach, nowych znajomych i najnowszych plotkach, a ja ledwie stałam na nogach. Dziecko płakało, ja próbowałam je uspokoić, a ona oczekiwała, że będę jej podawać posiłki, sprzątać po niej i spełniać każdą zachciankę. Nawet nie pytała, czy potrzebuję pomocy.
Przez pierwsze dni znosiłam to w milczeniu. Byłam za słaba, żeby się kłócić, a poza tym, przecież to była rodzina, prawda? Jednak któregoś ranka, kiedy po raz kolejny obudziła mnie jej prośba o śniadanie, coś we mnie pękło.
– Wiesz co, nie mogę już dłużej tego robić – powiedziałam, ledwo powstrzymując łzy. – Dopiero urodziłam. Jestem zmęczona, a ty traktujesz mój dom jak hotel. Może sama sobie zrób śniadanie?
Szwagierka spojrzała na mnie, jakbym właśnie zaproponowała coś absurdalnego.
– Ale przecież jesteś w domu cały dzień! Co to za problem? Ja mam swoje życie, swoje sprawy, a ty… no, po prostu zajmujesz się dzieckiem – powiedziała, wzruszając ramionami.
Kulminacja konfliktu
To było jak iskra, która rozpaliła we mnie cały nagromadzony gniew.
– Swoje życie? Swoje sprawy? – zaczęłam podnosić głos. – Czy ty w ogóle rozumiesz, jak to jest opiekować się noworodkiem? Jak to jest być tak wyczerpaną, że ledwo trzymasz się na nogach? A ty tu siedzisz, żądasz, żeby ci usługiwać, jakbyś była w spa!
Oczy szwagierki rozszerzyły się ze zdziwienia. Nie była przyzwyczajona do tego, że ktoś jej się sprzeciwia.
– Nie musisz na mnie krzyczeć. Chciałam tylko trochę odpocząć – odpowiedziała chłodno, wstając z kanapy.
– Odpocząć? A co z moim odpoczynkiem? Czy kiedykolwiek przyszło ci na myśl, że ja też mogę go potrzebować? – rzuciłam w odpowiedzi.
– Wiesz co, jeśli ci tak przeszkadzam, to chyba powinnam się spakować – powiedziała, nagle urażona, jakby to ja byłam tą, która sprawiała kłopoty.
Nie zatrzymałam jej. Wręcz przeciwnie, poczułam ulgę, kiedy zebrała swoje rzeczy i wyszła, trzaskając drzwiami. Cisza, która zapadła po jej wyjściu, była jak balsam dla mojej duszy. W końcu mogłam skupić się na sobie i mojej córce.
Co dalej?
Czy zrobiłam dobrze, że wybuchłam? Może powinnam była zareagować inaczej, spokojniej, wcześniej? Ale czy można było to zignorować, skoro szwagierka nie okazała mi najmniejszego wsparcia?
Comments