Jej słowa poruszają, doprowadzają do smutku, powalają z nóg. To jest mocny tekst, ale każdy z nas powinien go przeczytać choć raz
Zaglądam do sali numer jeden. Na łóżku, podłączony pod tlen leży Kamil. Wychowanek domu dziecka. Ma dwadzieścia lat, wygląda jak gimnazjalista. Uśmiecha się jak zawsze i zaprasza gestem do środka. Wchodzę, siadam na skraju łóżka. Słucham jak mówi. O rodzicach, którzy go zostawili. O swojej walce, o każdy dzień. O życiu, którego większość spędził w szpitalnych murach.
Opowiada o tym, bez cienia pretensji. Dziękuję, że mógł być. Ot tak, po prostu. Nagle, zaczyna dławić się krwią. Duszność, odbiera mu głos. Znika. Wstaję, bo uświadamiam sobie, że Kamil zmarł kilka lat temu.
Przechodzę do sali numer dwa. Wokół stolika, jak szalony biega Oskar. Nigdy nie bardzo umiał usiedzieć w jednym miejscu. Gdy wraz z moim synem, byli w podobnym wieku, chowali się do szaf
Pamiętam telefon od jego mamy. Pamiętam, gdy mówię synowi, że Oskara już nie ma. Pamiętam jak po tej rozmowie nie chcę nic jeść.
Przez trzy dni z nikim rozmawiać. Patryk miał wtedy 9 lat. Oskar całe jedenaście. Stolik w sali znika. Śmiech rozbieganego chłopca również.
Comments