Już od pierwszego spotkania moja przyszła teściowa, Zofia, aktywnie interesowała się moim majątkiem. Po ślubie nie było łatwiej.

Już na pierwszym spotkaniu z moją przyszłą teściową, Jadwigą, poczułam, że coś jest nie tak. Oczywiście, rodzice partnera zawsze są ciekawi nowej osoby w życiu ich syna, ale to, co poczułam wtedy, było czymś więcej niż tylko ciekawością. Zamiast pytać o mnie, o moje zainteresowania czy plany na przyszłość, Jadwiga szybko skierowała rozmowę na temat… mojego majątku. „A co macie? Jak wam się wiedzie? Właściwie, kto zapłacił za ten samochód, którym przyjechaliście?” – pytała bez żadnych oporów, zupełnie jakby sprawdzanie finansów było standardowym elementem spotkania.

Nie byłam gotowa na taką rozmowę. W pierwszym odruchu zbyłam jej pytania uprzejmym uśmiechem i zmianą tematu, ale wiedziałam, że to tylko początek.

Życie po ślubie? Jeszcze trudniejsze

Kiedy w końcu powiedzieliśmy „tak” i rozpoczęliśmy nasze małżeństwo, zamiast upragnionej harmonii i spokoju, pojawiło się jeszcze więcej pytań. Teściowa nie dawała za wygraną, wciąż interesując się naszymi finansami. „Ile zarabiacie? Czy macie jakieś oszczędności?” – Jadwiga nie przestawała drążyć tematu.

Co gorsza, zaczęła snuć sugestie dotyczące tego, jak powinniśmy zarządzać naszym budżetem. „Powinniście zainwestować w mieszkanie, zamiast płacić za wynajem” – mówiła. „Dlaczego tak dużo wydajecie na wakacje? Przecież to nie jest mądre!” Z czasem zaczęłam odnosić wrażenie, że Jadwiga traktuje nasze życie jak swoje, a nasze finanse jak coś, co ma pod kontrolą.

Niestety, mój mąż, choć starał się mnie wspierać, miał trudności z postawieniem swojej matce granic. Zawsze miał do niej ogromny szacunek i choć wiedział, że jej pytania są niewłaściwe, nie potrafił stanowczo powiedzieć „stop.” Tym samym czułam się, jakbyśmy byli w pułapce – między oczekiwaniami teściowej a naszą potrzebą samodzielnego zarządzania własnym życiem.

 

W końcu nie wytrzymałam. Kiedy Jadwiga po raz kolejny skomentowała, że nasz zakup nowej sofy to „niepotrzebna fanaberia”, poczułam, że muszę coś powiedzieć, bo inaczej ta sytuacja nas wykończy. Miałam dość ciągłego kontrolowania, analizowania naszych wydatków i życia pod jej czujnym okiem.

Postanowiłam porozmawiać o tym z mężem. Było mi trudno, bo wiedziałam, jak bardzo szanuje swoją matkę, ale nie mogłam dłużej milczeć. „Musimy coś z tym zrobić” – powiedziałam mu wieczorem, kiedy znów przyniósł wiadomość od Jadwigi o kolejnym „świetnym” sposobie na zaoszczędzenie pieniędzy. „Kochanie, ja rozumiem, że ona chce dobrze, ale my nie możemy tak żyć. Nie możemy ciągle słuchać jej rad na temat naszego życia. To nasz dom, nasza rodzina, nasze decyzje.”

Na szczęście mąż mnie zrozumiał. Był świadomy, że jego matka przekracza granice, ale potrzebował wsparcia, by postawić się jej w tej kwestii. Obiecał, że porozmawia z nią i wyznaczy granice, które będą obowiązywały w naszej relacji. To była trudna decyzja, bo wiedziałam, że nie będzie to dla niego łatwe. Jadwiga miała silny charakter i była przyzwyczajona do kontrolowania wszystkiego wokół siebie.

 

Gdy przyszedł dzień konfrontacji, czułam mieszankę niepokoju i nadziei. Mąż usiadł z matką, a ja postanowiłam dać im trochę przestrzeni, choć serce biło mi mocno na myśl o tym, co może się wydarzyć. Z początku rozmowa była spokojna, ale z każdą chwilą podnosiły się głosy. W końcu nie wytrzymałam i weszłam do pokoju, gdzie Jadwiga mówiła z wyraźnym wyrzutem:

„Ja tylko chcę dla was dobrze! Kto, jak nie ja, ma wam doradzać? Przecież nie macie żadnego doświadczenia! Myślicie, że możecie wszystko sami, ale to się źle skończy.”

Wtedy ja, z wściekłością, której nigdy wcześniej nie czułam, wybuchłam. „Dość tego! To nasze życie, nasze pieniądze i nasze decyzje! Nie potrzebujemy twojej kontroli i twojego nadzoru nad każdym krokiem, który robimy!”

Po tej kłótni kontakty z teściową oziębły. Jadwiga przestała przychodzić, a kiedy dzwoniła, rozmowy były krótkie i chłodne. Mąż próbował to naprawić, ale ja wiedziałam, że tego się już nie da odwrócić. Nasz związek z Jadwigą nigdy nie wrócił do poprzedniego stanu, ale przynajmniej przestała wtrącać się w nasze sprawy – choć cena za to była wysoka.

Jak wy byście postąpili?

Czy ktoś z was był w podobnej sytuacji? Jak radzicie sobie z teściowymi, które wtrącają się w sprawy, które powinny być tylko wasze? Dajcie znać, co o tym myślicie i podzielcie się swoimi doświadczeniami w komentarzach na Facebooku!

Comments

Loading...
error: Treść zabezpieczona !!