W nocy z 9 na 10 września polskie wojsko podjęło działania mające na celu zneutralizowanie niezidentyfikowanych obiektów, które przedostały się na terytorium Polski od wschodu. W efekcie tego zdarzenia zostały poderwane myśliwce, a cztery cywilne lotniska, w tym oba warszawskie (Chopin i Modlin) oraz porty w Rzeszowie i Lublinie, zostały czasowo zamknięte dla ruchu. Sytuacja ta była bezpośrednim następstwem intensyfikacji ataków Rosji na Ukrainę.
Dowództwo sił zbrojnych zaapelowało do mieszkańców o pozostanie w domach, szczególnie w regionach najbardziej zagrożonych: województwach podlaskim, lubelskim oraz mazowieckim.
Alarm na wschodniej flance NATO i przebieg incydentu
Wczesnym rankiem 10 września przekazano niepokojące informacje dotyczące wielokrotnego naruszenia przestrzeni powietrznej Polski przez obiekty typu dron. Komunikat ten został wydany przez Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych i wywołał zaniepokojenie mieszkańców Polski środkowej i wschodniej.
Incydent zbiegł się w czasie z kolejnymi zmasowanymi atakami rakietowymi i dronowymi przeprowadzonymi przez Rosję na cele na Ukrainie, co szybko wskazywało na możliwe źródło naruszenia. W odpowiedzi na zagrożenie, polskie systemy obrony powietrznej zostały postawione w najwyższy stan gotowości, a w powietrzu pojawiły się również maszyny sojusznicze.
Federalna Administracja Lotnictwa USA (FAA) potwierdziła, że zamknięcie lotnisk było spowodowane „nieplanowaną działalnością wojskową”.
Akcja neutralizacji dronów oraz wsparcie sojuszników
Minister obrony narodowej, Władysław Kosiniak-Kamysz, poinformował o użyciu uzbrojenia przeciwko wspomnianym obiektom. Oznacza to, że żołnierze starali się zestrzelić naruszające granice drony. Wojska Obrony Terytorialnej aktywowały działania poszukiwawcze szczątków zestrzelonych maszyn.
Sytuacja była na tyle poważna, że o przebiegu operacji zostali poinformowani najwyżsi rangą politycy: premier Donald Tusk oraz prezydent Karol Nawrocki.
W polskiej przestrzeni powietrznej pojawiły się także maszyny sojusznicze: holenderski samolot transportowo-tankujący Airbus A330 MRTT, włoski samolot wczesnego ostrzegania AWACS, a także amerykański myśliwiec F-35 latający wokół rejonu Rzeszowa.
Międzynarodowa reakcja na eskalację sytuacji
Choć oficjalne komunikaty polskiego MON i rządu skupiały się na uspokajaniu sytuacji i działaniach operacyjnych, incydent ten wywołał natychmiastową reakcję na arenie międzynarodowej.
Amerykański kongresmen Joe Wilson nazwał tę sytuację „aktem wojny” i testem determinacji NATO ze strony Władimira Putina. Zaapelował o wprowadzenie sankcji, które skutecznie osłabią rosyjskie zdolności wojenne.
Senator Marco Rubio potwierdził incydent i uznał go za jeden z najpoważniejszych wśród licznych naruszeń granic Polski w czasie trwającego konfliktu. Użycie siły oraz udział sojuszniczych jednostek powietrznych podkreślają wysoką skalę zagrożenia.
Aktualnie trwające działania wojskowe stanowią realne wyzwanie dla polskich sił zbrojnych oraz przypominają o niestabilnym stanie bezpieczeństwa w naszym regionie geopolitycznym.
Co wiemy o dronach w kontekście obecnego zagrożenia?
Drony, wykorzystywane w prowadzonym konflikcie przez Rosję, przykładają dużą wagę do działań ofensywnych, w tym przeciwdziałania systemom obrony powietrznej. Ataki dronowe mają na celu nie tylko niszczenie obiektów wojskowych, ale również wywieranie presji na ludność cywilną oraz destabilizację regionu.
Polskie wojsko musi stale monitorować i przeciwdziałać takim zagrożeniom, wykorzystując nowoczesne technologie i współpracę z sojusznikami z NATO, aby skutecznie bronić przestrzeni powietrznej kraju.