Naczelna Izba Lekarska ostrzega przed likwidacją szpitali
Naczelna Izba Lekarska (NIL) podnosi alarm w związku z planami Ministerstwa Zdrowia, które mogą doprowadzić do zamknięcia nawet jednej trzeciej małych szpitali powiatowych. Głównym powodem mają być nowe regulacje przewidujące wprowadzenie maksymalnego limitu wynagrodzenia dla lekarzy pracujących na kontraktach, które wyniosłoby około 40 tysięcy złotych. Resort chce także zakazać lekarzom pracy w kilku placówkach jednocześnie, co ma ograniczyć tzw. „turystykę zabiegową” oraz wygórowane zarobki części lekarzy.
Zamierzenia te spotkały się ze zdecydowaną krytyką ze strony lekarzy i samych szpitali, które obawiają się braku specjalistów na dyżurach. Jak podkreśla NIL, w efekcie takich zmian wiele powiatowych szpitali może zostać całkowicie pozbawionych możliwości funkcjonowania na dotychczasowym poziomie.

Co na to ministerstwo zdrowia? Zapowiedź konsultacji
Minister zdrowia, Jolanta Sobierańska-Grenda, w rozmowie z Radiem ZET uspokaja, że obecnie mówimy jedynie o wstępnych założeniach nowych przepisów. Resort zapowiada dalsze konsultacje z lekarzami, które mają się odbyć 18 listopada. Jednak wiele środowisk medycznych i samorządowych wskazuje, że zaproponowane zmiany mogą mieć daleko idące skutki dla dostępności usług medycznych na terenie kraju.
Jakie konsekwencje niesie limit pensji i zakaz pracy w wielu placówkach?
Jednym z najważniejszych wyzwań, które może spowodować nowy projekt resortu, jest ograniczenie liczby dostępnych etatów lekarskich w małych szpitalach, które już dziś borykają się z niedoborem specjalistów. Restrykcje dotyczące zatrudniania lekarzy tylko w jednej placówce mogą sprawić, że powiatowe szpitale zostaną bez personelu dyżurującego, co skutkować będzie zawieszaniem oddziałów lub całkowitym zamykaniem placówek.
„Pacjenci będą zmuszeni do dłuższego oczekiwania lub prywatnej opieki”
Zakaz rozliczania lekarzy za konkretne zabiegi i wizyty ma na celu pokazanie, że w Narodowym Funduszu Zdrowia są wystarczające środki na leczenie. W praktyce oznacza to jednak, że lekarze za te same pieniądze będą wykonywać mniej procedur. Jak ostrzega rzecznik NIL, Jakub Kosikowski:
„Będzie to skutkowało wydłużeniem czasu oczekiwania na zabiegi i wizyty, a pacjenci w efekcie mogą być zmuszeni się leczyć prywatnie.”
Dodał także, że resort nie przyznaje się do zamykania szpitali, ale pacjenci będą musieli gdzieś się udać, czy to do większych ośrodków wojewódzkich, innych lokalnych placówek, czy – w ostateczności – do prywatnych gabinetów.
Turystyka zabiegowa to nie jedyny problem? Kontrowersje wokół nowych regulacji
Ministerstwo Zdrowia wskazuje, że ograniczenia mają ukrócić nieracjonalne praktyki polegające na przejazdach lekarzy między wieloma placówkami, co sprzyjało ich nadmiernym zarobkom i rozpraszaniu dyżurów. Jednak środowisko medyczne podkreśla, że konsekwencje takich zmian mogą być katastrofalne dla pacjentów z mniejszych miejscowości, którzy stracą dostęp do szybkiej i profesjonalnej opieki medycznej.
Zapowiedź dalszych rozmów i konsultacji
Ministerstwo zapowiada, że projekt nie jest jeszcze finalny, a zmiany będą konsultowane ze środowiskiem medycznym. Mimo to rosną obawy, że bez odpowiednich modyfikacji system może zostać zredukowany do działania w większych miastach, pozostawiając pacjentów w mniejszych miejscowościach bez dostępu do niezbędnej opieki.