Moje córki to chciwe kobiety, czekają na spadek, ale nie mają pojęcia, co je czeka – oto prawda, która ich zaskoczy
Od lat moje córki traktują mnie jak bankomat. Nasze rozmowy ograniczają się do jednego – próśb o pieniądze. Nie pytają o moje życie, nie odwiedzają mnie. Zawsze dzwonią tylko wtedy, gdy czegoś potrzebują. Marta i Karolina, bo tak mają na imię, nigdy nie okazują wdzięczności ani troski, choć przez całe życie byłam gotowa im pomagać. Pewnego dnia, w przypływie frustracji, zapytałam, kiedy wreszcie zainteresują się, jak się czuję. Odpowiedziała mi tylko cisza.
Niezapowiedziane roszczenia
Kilka tygodni temu zjawiły się niespodziewanie, jakby przypadkowo, przy okazji załatwiania innych spraw. Marta, jak zwykle pierwsza, weszła do kuchni bez pytania, nie czekając na moje zaproszenie.
– Marta:
– Mamo, musimy porozmawiać o domu – zaczęła rzeczowo, bez wstępu. – Wiesz, że z Karoliną myślałyśmy o tym, co będzie, gdy… no, sama wiesz.
Karolina stała obok, milcząca, ale jej spojrzenie wyrażało więcej niż słowa. Wiedziałam, że obie liczą na mój dom. Każda nasza rozmowa czy wizyta krążyła wokół jednego tematu – spadku, pieniędzy, ich przyszłości, w której nie było dla mnie miejsca.
– Marta:
– Chcemy się upewnić, że wszystko jest na swoim miejscu – kontynuowała Marta. – Że po twojej śmierci dom trafi do nas. Tak jak powinien.
Zaskakująca decyzja
W tamtym momencie, choć moje serce zamarło, zachowałam spokój. Wiedziałam, że nadszedł czas, by powiedzieć im prawdę.
– Ja:
– Dziewczyny, podjęłam decyzję. Dom nie trafi do was. Przepisałam go schronisku dla zwierząt.
Zapadła ciężka cisza, którą w końcu przerwała Marta, jej twarz pełna złości.
– Marta:
– Co?! Schronisko?! – wykrzyknęła. – To jakiś żart! Oddajesz dom psom? To nasz dom! Zawsze wiedziałyśmy, że do nas należy!
Karolina, choć milcząca, patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
Reakcja córek
Marta gwałtownie wstała i uderzyła pięścią w stół. Jej gniew narastał.
– Marta:
– To absurd! Oddajesz dom zwierzętom? To nasz dom, mamo!
– Karolina:
– Jesteśmy twoją rodziną – dodała zimno Karolina. – To nam się należy ten dom.
Odpowiedziałam im spokojnie, ale zdecydowanie.
– Ja:
– Przez całe życie dawałam wam wszystko, czego potrzebowałyście. Teraz po raz pierwszy w życiu robię coś dla siebie. Ten dom nigdy nie był dla was miejscem wspomnień czy miłości. Zawsze chodziło o pieniądze.
Ultimatum córek
Agata spojrzała na mnie z chłodną wyrachowaną miną.
– Karolina:
– Zmienisz ten testament, mamo – powiedziała zimnym głosem. – Inaczej przestaniemy się tobą zajmować. Zostaniesz sama.
Cisza, która zapadła po ich wyjściu, była ciężka, ale przyniosła mi ulgę. W końcu mogłam zacząć żyć tak, jak chciałam, niezależna od ich oczekiwań.
Comments